Mam ostatnio ciężki dni. Ciężkie, nie przez moje jakieś dziwne jazdy, czy inne "wymyślone" przeze mnie problemy, bo te myślę, że są w miarę kontrolowane i dam sobie (przynajmniej teraz) z nimi radę. Ciężkie, gdyż mój świat, staje się coraz bardziej odległy, coraz bardziej różny od tego w którym żyje moja żona, a przez to ja czuję się źle, gdy te światy zaczynają ze sobą ... hmmm przenikać się/ścierać/integrować ... nie wiem jeszcze jak to określić, więc spróbuję napisać o co chodzi. Być może pod koniec tego tekstu i mnie się nieco rozjaśni...
Fakty:
1. Duszę się w domu, a raczej w tym mieszkaniu, które próbuję nazywać domem, choć nigdy nie czułem, że to jest miejsce które byłoby dla mnie bezpieczne
2. Próbowałem ogarnąć nieco przestrzeń wokół mnie, aby stanowiła jakby integralną część moich wewnętrznych przemian. Aby porządek i ład na zewnątrz wpływał pozytywnie na ład wewnątrz mnie!
Nie udało się!
3. Jestem przekonany, że moja przestrzeń w tym lokalu zawęża się coraz bardziej i zaczyna mnie powoli dusić. Nie ma tam dla mnie miejsca i to oczywiście bardziej mentalnie, uczuciowo, niż przestrzennie, gdyż tą przestrzeń jestem w stanie okiełznać - emocji już niestety nie!
4. Bardzo dużo moich rzeczy po prostu wyrzuciłem! Te osobiste (pamiątki z dzieciństwa, puchary, zdjęcia, albumy itp) - poszły albo do kosza, albo spakowane w kartony do piwnicy! Te które miały służyć "dla domu" (kabelki, śrubki, dyski, wkrętaczki itp) - też zostały wyrzucone!
5. Efekt tego wyrzucania - zaskoczył mnie, a nawet zdumiał! Cała uzyskana przez to przestrzeń została błyskawicznie zajęta przez inne przedmioty - tym razem już nie moje! Miałem nadzieję, że będzie to miejsce na coś NOWEGO! Na wartość dodaną w tym codziennym życiu! Nie stało się nic takiego!
Wkurza mnie to, że tak się dzieje! Że JA nie potrafię wystarczająco asertywnie wyrażać siebie. Że nie potrafię walczyć o własną przestrzeń. A to jest reakcja jakiej się (mam takie wrażenie) ode mnie oczekuje!
A z drugiej strony - ja już nie chcę walczyć! Chcę mieć swój świat, który zostanie zauważony i doceniony. Nie chcę na siłę nikogo do niego przekonywać. Nie chcę tak jak kiedyś - argumentować, dlaczego moja wizja świata jest lepsza od innej! Zmieniłem się i nikogo (żony również) nie będę namawiał, aby uznał moje pomysły za bardziej wartościowe niż własne! Każdy ma prawo do własnego świata! Każdy ma prawo do tego by jego świat był szanowany i obowiązek szanować światy innych!
Myślę, że jeśli spotkają się dwa światy który będą miały wspólną część, to w tej części będą mogły funkcjonować razem. Światy te są oczywiście dynamiczne, rozwijają się, kurczą, pulsują, zmieniają kształty i pola oddziaływań. Wchodzą w reakcję z innymi światami. Jeśli jakieś dwa światy się spotkają i nastąpi reakcja połączenia, to te dwie osoby mają dwa razy większą przestrzeń do życia! Co jednak będzie - gdy jeden świat próbuje wchłonąć drugi. Czy da się tak żyć? Czy można coś na to poradzić?
Czy jedynym wyjściem z sytuacji jest doprowadzenie do tego, by oba światy funkcjonowały zupełnie niezależnie z dala od siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz