wtorek, 10 marca 2015

Jestem fałszywym kłamcą!

Chcę być szczery, prawdomówny i uczciwy ....
Ale mi nie wychodzi!

Jestem permanentnym kłamcą. Okłamuję wszystkich łącznie ze sobą!

Zarówno w sprawach fundamentalnych - jak uczciwość i wierność małżeńska, jak i zupełnie banalnych i nieistotnych - które są tak mało ważne, że kłamstwo nie ma tu żadnego sensu.

Dlaczego?

Ano pewnie dlatego, że moje niskie poczucie wartości legło by w gruzach, gdyby nagle okazało się, że moje pomysły, decyzje, czy nie daj boże czyny - nie są akceptowalne przez otoczenie!

Nie jestem uczciwy żony - można by powiedzieć - normalne, bo jaki facet nie ma nic do ukrycia?
Któż by się obejrzał za młodą dziewczyną w kusej spódniczce w piękny letni dzień ... i po co tu żonie psuć humor takimi wiadomościami ;))
Ale w zasadzie - to dlaczego niby nie? Dlaczego nie stanąć ponad stereotypy, spojrzeć na to, że ani ja, ani ona już najmłodsi nie jesteśmy i zaakceptować to wreszcie! Zaakceptować zarówno własną seksualność (która każe mi oglądać się za młodszymi), jak i już nie pierwszej ponętności partnerkę - bo przecież zmieniać jej nie będę!

Nie jestem szczery wobec terapeuty - nie mówię mu wszystkiego, dokładnie tak jak żonie!

Boję się, że oceni mnie gorzej niż obecnie! Tylko co by to właściwie zmieniło? Zasadniczo to pewnie nic, bo przecież co mu do mojej moralności?! Ale i tak chowam to wszystko w sobie!

Nawet tu na tym blogu - nie jestem szczery ze sobą i z Tobą drogi czytelniku!
Obawiam się że może ktoś to przeczyta i źle mnie oceni! Ale skoro tak - to po jaką cholerę w ogóle piszę publicznie?

Może moja chęć bycia szczerym domaga się zdemaskowania, obnażenia moich wszystkich złych uczynków .... Tylko po co przy tym ranić innych?
Ale czy można naprawić złe uczynki - nie stając w prawdzie i nie przyjmując zasłużone kary?

Chwilami czuję się jak Raskolnikow ...

Dziwne to wszystko... Z jednej strony boję się pokazać prawdziwe oblicze, z drugiej gdzieś podświadomie dążę do samozagłady. Chcę stanąć w prawdzie i jednocześnie ukryć się z tą moją prawdą gdzieś głęboko. Nie poproszę nikogo o pomoc - bo przecież nikt mnie nie zna. A jak ma poznać - skoro nikomu się nie daję poznać, bo wszystkich dookoła okłamuję!

Żenujące, przykre i smutne to!





1 komentarz:

  1. I krytyczne.
    Masz prawo do własnego świata, własnych myśli, do niemówienia wszystkiego innym...
    Tylko dlaczego nazywasz to kłamstwem?
    Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń